Witajcie!
Pod koniec marca minie rok od pierwszych kroków mojego bloga, więc tym razem poświęcę więcej miejsca swojej osobie, a właściwie to jej przemianie, lecz nie tylko o sobie będę tutaj pisać. Skąd wzięły się początki pisania tegoż oto bloga? Taki wydawać by się mogło prozaiczny powód, konieczne już wtedy “odchudzanie”. Przerodziło się to w pomysł na zmiany w życiu (na wielu jego płaszczyznach m.in. zawodowej) i podratowanie swojego kulejącego juz wtedy zdrowia. A co w tym jest najwspanialsze moja przemiana spowodowała, że poznałam tylu wspaniałych, innych niż wcześniej ludzi. Do tej pory momentami w to nie wierze;)).To niesamowite jak bardzo samoistnie się to „zadziało”, bez wymuszania, szukania, po prostu naturalnie. Bardzo mnie to motywowało. To jest dla mnie wciąż piękne i pobudzające do dalszych pomysłów i własnego rozwoju. Akceptacja oraz wsparcie to właśnie otrzymałam NA NOWO ;-) !!!
W ogromnym skrócie było tak..
Pozbyłam się 40 kg w okresie ok.9 miesięcy, głównie poprzez wdrożenie zdecydowanie zdrowszych, mądrzejszych nawyków żywieniowych (nad czym cały czas pracuje!). Słowo dieta kojarzy się nam zwykle niezbyt dobrze. U mnie również tak było ;-D. Moja “dieta” to w pewnym sensie sposób odżywiania się już na całe życie, jeśli chcę utrzymać wagę, dobrze się czuć i w ciele i w duchu ;), oraz jeśli chcę by objawy (stwierdzonego u mnie SM-stwardnienia rozsianego) nie pojawiły się już więcej lub pojawiły sie jak najpóźniej i aby było mi łatwiej się leczyć, jeśli cokolwiek się stanie. W dużej mierze wszystko zależy od tego co mamy w głowie. Jeśli nie czujemy tego całym swoim ciałem, że tak teraz to jest ten moment, że mogę podjąć to wyzwanie, tą bardzo ciężką pracę jaką jest walka ze swoim ciałem, to nic z tego nie wyjdzie!, a jeśli wyjdzie to na krótką metę. Ja do tej decyzji dorastałam prawie 9 lat ;D. Pomimo poważnych chorób w rodzinie u osób mi najbliższych, tylko chwilami myślałam o tym, że przydało by się coś zmienić. Ale nic się jakoś nie działo samo.. Pewna zaprzyjaźniona osoba namówiła mnie na bardzo dobrą, sprawdzoną(z widocznymi efektami u swoich pacjentów) dietetyczkę/specjalistę. Poszłam i zaufałam pani Ewie Dulebie i nie zawiodłam się! Dziwne było u mnie to, że z góry nie zakładałam, że mi się NIE uda. Zwykle było dokładnie na odwrót. Po raz pierwszy w życiu! Dojrzałam do tej decyzji psychicznie, bo ponoć wszystko jest w głowie. Momentami bałam się, ale szłam tym nowym tropem dalej i dalej. Wszystko bardzo dokładnie planowałam dzień po dniu. O efekcie końcowym na samym początku absolutnie nie myślałam. Pani dietetyk, poza moją mamą i mężem, to były pierwsze osoby, które najbardziej mnie wspierały, dopingowały, oraz akceptowały na każdym etapie tego procesu. Potem pojawiała się kolejna grupa wsparcia, podczas gdy pojawiły się pierwsze efekty ;). W trakcie zrzucania swojej wagi podczas kolejnych etapów odkrywałam ile mam w sobie sił fizycznych, ile zaparcia, ile siły woli, oraz że jestem coraz bardziej wolna od tego co nie było dobre w moim codziennym trybie życia. Odnalazłam na nowo tyle rzeczy, nowych pasji m.in.: zwykła jazda na rowerze (od Tosi ;)), spacery, które już mnie zdecydowanie mniej męczyły, oraz fotografia (głównie kulinarna i ale nie tylko). Oprócz tego sen i cisza to byli moi najwięksi przyjaciele w wielu momentach diety. Sen to najlepsze SPA dla kobiety! Poznawałam mnóstwo tajników kulinarnych, odkrywałam nowe przyprawy bez chemii, niesamowite orientalne połączenia smakowe i cudowne zamienniki złych, niepotrzebnych i zatrutych komercyjnych produktów wokół. I nadal to kontynuuje, bo mi z tym dobrze i wiem, że WARTO (do cholery!) bardziej inwestować i być uważnym w to co się konsumuje każdego dnia.
W między czasie pojawiały się przeróżne (nowo poznane i nie tylko;)) osoby w moim otoczeniu, które często powodowały spore i realne zmiany (przyjemne i mniej przyjemne cieleśnie, oraz emocjonalnie w moim życiu). Jestem i będę im za to wdzięczna już do końca swoich dni.
Mam wielką nadzieję, iż moja opowieść, może kogoś zmotywować do zmian. Mam już kilka rzeczywistych przykładów;). Za jakiś czas (mam nadzieję) ukaże się w końcu moja wymarzona książka, gdzie dokładniej się skupiam na mechanizmach, oraz samym procesie utraty zbędnej masy ciała, na sposobach wdrażania nowych nawyków żywieniowych, oraz gdzie pojawią się autorskie, jedyne w swoim rodzaju moje przepisy. Moje działania jako jemto.pl nabierają coraz lepszego tempa i bardzo mnie to cieszy. Trzymajcie kciuki!
A ja dziś będę zajadać m.in. takie oto spontaniczne zdrowe ciastka, brzydale: posiekane ulubione orzechy, ulubione nasiona, pestki, rozpuszczony olej kokosowy, daktyle namoczone na minimum 3 h, płatki jaglane, owsiane bez glutenu, jęczmienne i odrobina gryczanych.
i popijam wyjątkową:
…z kardamonem, cynamonem i pieprzem.
Pomimo chwilowego chłodu… pachnące już wiosną pozdrowienia ;-)
U.